Star Wars Fanonpedia

CZYTAJ WIĘCEJ

Star Wars Fanonpedia
Advertisement
3812 bajtów • Około 6 minut czytania

Był ciepły, wiosenny dzień. Na drzewach śpiewały najróżniejsze gatunki ptaków – od porga aż do phalone’a. W centrum położonego na odległej Dantooine Kywalker przemawiał jego sołtys, Kitemarus Mathhak, jednak jedynymi, którzy go słuchali, zdawały się być dzieci.

– To dzięki wam, moi drodzy! – mówił Jawa. – To dzięki wam my, wszyscy kywalkerianie, możemy obchodzić dzisiaj sześćsetlecie istnienia naszej pięknej, niewielkiej gminnej miejscowości, naszego Kywalker!

Kiedy publiczność, która także nie należała do największych, usłyszała nazwę swojej ukochanej miejscowości, od razu zaczęła klaskać i wiwatować. Znaleźli się też tacy, co wznieśli toast na cześć Christophera Smelta, ojca-założyciela tej niewielkiej gminy, czczonego jako jej Najwyższy Wójt.

Część mieszkańców, a zwłaszcza tych z biedniejszych grup społecznych, patrzyła na to wydarzenie z bezpiecznej miejscowości. Tak też postępowała Leia Kenobi. Ta czarnoskóra, ciemnowłosa kobieta wolała przyglądać się przemowom Kitemarusa Mathhaka, pozostając z dala od tłumu. Panienka opierała się o mur jednego ze starszych budynków. Kiedy uroczystość się skończyła, Leia głośno sapnęła, a odwróciwszy się, udała się nieopodal studni.

Dla ubogich panien nie było miejsca na bankietach czy dyskotekach. Nie było to jednak spowodowane tym, że nikt ich tam nie zapraszał – po prostu kobiety z niższych grup społecznych nigdy nie miały się w co ubrać. Chociaż nie lubili, gdy tak o nich mówiono, kywalkerianie byli dość wybredni. I to chyba jedna z nielicznych cech, jakie ich łączyły. Kywalkerianie nie byli bowiem jedną rasą. Mianem tym określano zarówno ludzi, jak i Ludzkie Pszczoły oraz czworonożnych przedstawicieli wędrownego ludu Bagëti. Jako Jawa Kitemarus Mathhak był ewenementem na Dantooine. Nie zostało ich bowiem wielu pomimo faktu, że mówiło się, iż to oni stali się pierwszymi mieszkańcami wioski zaraz po tym, jak Christopher Smelt ją ufundował.

Zizi

Wgląd na Zizi.

– Byłaś tam, kochana? – Barberre, która już czekała przy studni, zapytała nadchodzącą Leię Windu z oddali. – Co masz taką smutną minę? W dniu urodzin trzeba się radować!

– Wiem, wiem – odparła Leia, unikając kontaktu wzrokowego z przyjaciółką. – Ale widzisz, moja droga… już dwadzieścia lat na karku, a ja wciąż nie mam chłopaka…

– Za to twoja siostra nieźle się urządziła z tym twoim byłym – zaśmiała się jak zawsze szydercza Zizi.

Leia Windu spojrzała na Zabraczkę.

– Prawdę powiedziawszy, to poleciałam na niego tylko dlatego, że myślałam, że jest Jawą… tak to jest, gdy jakaś rasa stanowi tylko dwa procent całego społeczeństwa danej miejscowości.

– Co innego z Zabrakami – Ziki kontynuowała. – Nas jest aż dwadzieścia trzy procent. No ale nikt ani nic nie pobije ludzi. Zawsze mnie ciekawiło, dlaczego wasza liczba stanowiła aż sześćdziesiąt procent.

Barberre zaśmiała się.

– No, jak już tak liczymy, to dodajmy, że my, Twi’lekowie, liczymy tylko sześć procent. A resztę stanowią mniejsze rasy…

– Nie zapominaj o Ludzkich Pszczołach! – w zdanie weszła Leia Windu. – Mimo że uważane za naturalnych mieszkańców planety, obecnie stanowią zaledwie siedem procent. Już Twi’leków jest więcej. No więc ile nas jest łącznie?

Zizi podrapała się po głowie.

– Naliczyłam 1139 – powiedziała po chwili.

– Głupota – odparła Barberre. – Wczoraj z Mocą zjednoczyła się jedna pszczoła. Więc co za tym idzie, jest nas dokładnie 1138.

Wszystkie trzy panny mrugnęły porozumiewawczo okiem.

Advertisement